DANE WRAŻLIWE
Jest w pracach Aleksandry Stępień jakaś tajemnica, czy może raczej tajemnice. A także paradoksy. Liczba mnoga bardziej tu pasuje, gdyż wchodzimy w świat powtórzeń, multiplikacji, a zarazem w losy pojedyncze, osobiste, niepowtarzalne. To przecież nie numery a ludzie, konkretniej Człowiek jest tematem wystawy artystki. Przyjrzyjmy się temu Człowiekowi.
Pierwsza tajemnica - twarze. Oblicza więźniów obozu Stutthof. Sześciu mężczyzn, jedna kobieta. Jest w nich coś, co wydaje się bliskie. Portrety – zrobione najpierw przez obozowego fotografa, potem wybrane, namalowane i „przefiltrowane” przez wrażliwość autorki, jej sztukę. Twarze wyglądają zupełnie współcześnie: tych ludzi moglibyśmy spotkać na ulicy czy w kawiarni, może w osiedlowym sklepie za rogiem. Stajemy naprzeciw nich, co stwarza możliwość spotkania. A może to oni stają naprzeciw nas? Może w innym czasie, w innej konstelacji zdarzeń, w jakimś równoległym świecie ta relacja „my–oni” (czy raczej „ja–on/a”) byłaby odwrócona? Sposób malowania pozwala na umieszczenie portretów w perspektywie uniwersalnej Niektóre są bardzo wierne, niemal fotograficzne, inne – jak gdyby szkicowe. Część pochlapana czarną farbą, jakby zabrudzona, część – prześwietlona. Dzięki tym zabiegom oprócz konkretnych jeńców widzimy ludzi, a w ludziach – Człowieka.
Druga tajemnica – oczy. Oczy tych samych więźniów, których widzieliśmy na obrazach. Grafiki bez zabrudzeń, to przecież przeszkadza Im w patrzeniu. Tak, tym razem to ONI patrzą na nas z grafik, zupełnie jakby zaglądali, czy może wyglądali przez prostokątny otwór wycięty w papierze.
Trzecia tajemnica to lustra, które w pewien sposób stanowią kontynuację prostokątnej formy z grafik, są równocześnie zaproszeniem dla odbiorcy. Każdy może się w nich przejrzeć. Są na tyle małe, że „mieszczą się” w nich tylko oczy. W ten sposób stajemy się współautorami wystawy. Akt umieszczenia odbicia swoich oczu w ograniczonej przestrzeni lustra od jednych wymaga wspięcia się na palce, od innych schylenia się – wszyscy zostaną tu zrównani, obozowa analogia narzuca się sama.
Ceramiczne stosy to kolejna tajemnica. Znowu oczy, zmultiplikowane, na zbudowanych z białych cegiełek murach. Ta swego rodzaju instalacja jest grą z przestrzenią, staje się rzeźbą. W tym momencie urzeczywistnia się klasyczna triada sztuk pięknych grafika – malarstwo – rzeźba, zaś autorka odsłania nam pełnię możliwości swojego warsztatu.